środa, 6 lutego 2013

Rozdział 4


Byłam przerażona, nigdy wcześniej nie widziałam ojca takiego zdenerwowanego, przełknęłam ślinę.
- Tato .. - zaczęłam, lecz on mi przerwał.
- Rosalio miarka się przebrała - poczułam jak do moich oczu napływają łzy, spojrzałam się na Harrego, który próbował wydusić z siebie chociaż jedno słowo.
- Panie Lynch już od dawna chcieliśmy powiedzieć naszym rodzinom, my na prawdę się kochamy - na jego słowa ojciec stał bez ruchu i wpatrywał się w nas.
- Tego już za wiele, mówiliśmy Wam, że nie możecie się spotykać! - wykrzyczał nam w twarz - Wynoś się z mojego domu! - pokazał mojego ukochanemu palcem drzwi. 
- Dlaczego nam to robisz? - mówiłam przez łzy.
- Nie dyskutuj - odpowiedział bez jakichkolwiek uczuć. Przytuliłam się do Harrego.
- Miarka się przebrała! W tej chwili opuść mój dom i więcej nie chcę Cię tu widzieć, rozumiesz? - Loczek pocałował mnie szybko i wyszedł, a za nim mój ojciec. Słyszałam jeszcze przez chwilę jak krzyczał do Styles'a żeby się do mnie nie zbliżał. Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę, teraz już na dobre się rozpłakałam. Drzwi do mojego pokoju zaskrzypiały, a w środku pojawili się rodzice.
- Jeszcze jeden taki numer, a wyślemy Cię do internatu, pamiętaj. Nie życzę sobie żebyś spotykała się z tym pseudo piosenkarzem - rzucił mężczyzna, który zaczyna niszczyć całe moje życie.
W tym momencie coś we mnie pękło.
- Jak możesz mi to robić? Dlaczego nie potrafisz zaakceptować tego, że jestem z nim szczęśliwa? Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak bardzo mnie w tym momencie ranisz.
- Rose ... 
- Nie przerywaj mi, teraz ja mówię! - starałam się w miarę opanować emocje - Nigdy nie czułam się taka szczęśliwa jak przy nim, a ty tak po prostu mi to odbierasz, rozumiesz? Niszczysz wszystko co było dla mnie najważniejsze! 
- Nie gadał głupot, co ty możesz wiedzieć o miłości - spojrzałam na niego z niedowierzeniem.
- Czy ty mnie słuchasz? Ja go kocham, kocham jak nikogo innego, jest dla mnie wszystkim... - schowałam twarz w dłoniach - I nie masz prawa go tak nazywać! Słyszysz?
- Nie podnoś na mnie głosu - najbardziej zabolała mnie ich obojętność, moja własna matka patrzyła jak cierpi jej jedyne dziecko - Skończyłem tą rozmowę, nie masz prawa się z nim spotykać już nigdy więcej.
- Mam 18 lat, mogę robić co chcę.
- Nie możesz, póki mieszkasz pod moim dachem. To wszystko co mam Ci do powiedzenia - po tym wszystkim wyszli, oboje, zostawili mnie samą z tym wszystkim. 
Rzuciłam się na łóżko i nie mogłam powstrzymać się od tego, aby nie płakać, tego było za wiele...
Po ok. 30 minutach, otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej pudełeczko, w którym znajdowały się wszystkie moje fotografie z Harrym, z moimi przyjaciółmi: El, Niallem, Zaynem, Louisem, Liamem. Na samą myśl o tym, że ich tracę robiło mi się źle na sercu, czułam jakby cząstka mnie odchodziła razem z nimi, są dla mnie jak rodzina.
Zaczęłam przypominać sobie jak się poznaliśmy z Harrym. 

Lipiec, słoneczny dzień, plaża, lekcja surfingu.
Byłam w grupie z czterema innymi osobami.
- Dobrze kochani - uśmiechnął się do nas mężczyzna - Teraz czas do wody, łapiemy deski i idziemy - na jego słowa każdy z nas wziął pod pachę sprzęt i wszedł do wody. Każdy próbował złapać falę, wreszcie pojawiła się w miarę duża. Niezdarnie stanęłam na desce próbując się utrzymać, odwróciłam głowę w prawo i spostrzegłam chłopaka o kręconych włosach, który kierował się w moją stronę. Pech był taki, że poślizgnęłam się, gdy ten był już obok mnie, zderzyliśmy się i wpadliśmy do wody. Wynurzyliśmy się oboje, kiedy nasz wzrok się napotkał wybuchnęliśmy śmiechem, wypłynęliśmy na brzeg.
- Przepraszam zagapiłam się - spojrzałam na niego, dopiero teraz zauważyłam jakie ma cudowne zielone oczy.
- Nic się nie stało, to ja popłynąłem w złą stronę - zaśmiał się - słuchaj może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na lody? 
- Nie znamy się nawet - odparłam z uśmiechem.
- Harry, Harry Styles - w tym momencie skojarzyłam sobie wszystko, przecież to jest członek tego zespołu, boże ja to jestem jednak skapnięta, w tym amoku chyba nawet nie pomyślałam, w sumie i tak nie interesowałam się zbytnio One Direction.
- Rose, Rose Lynch - podaliśmy sobie dłoń, po czym udaliśmy się na spacer.

Na to wspomnienie zazwyczaj na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, jednak dzisiaj ukazały się łzy, smutek, żal, tęsknota. Okropna myśl, że już nigdy nie będzie jak dawniej. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk sms-a. Odczytałam go i mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.
Jego treść brzmiała tak:
,, Nigdy nie odpuszczę, będę o Ciebie walczył chodźby nie wiem co się działo - Harry ''
Odpisałam mu: ,, Ja również, będziemy razem i przezwyciężymy to ''
Zbliżał się już wieczór, nie zeszłam na kolacje, zmęczona tym wszystkim wzięła szybki prysznic i położyłam się do łóżka odpływając w krainę Morfeusza.


           ~*~

Minął tydzień od tamtego zdarzenia. Przez ten czas pisaliśmy z chłopakiem jedynie sms-y, ewentualnie rozmawialiśmy przez telefon czy skype. Pogoda się już poprawiała, czego skutkiem był powrót do szkoły. Na zajęciach nie mogłam się na niczym skupić, cały czas myślałam o nim. 
Właśnie skończyła się ostatnia lekcja i mogłam wrócić do domu, szłam chodnikiem kiedy zatrzymał mnie chłopak w kapturze i ciemnych okularach.
- Rose to ja, Niall.
- Boże Niall, tak się stęskniłam - rzuciłam się chłopakowi na szyję - Co tam u Ciebie i chłopaków?
- U mnie jest dobrze, strasznie za tobą tęsknie - westchnął. Horanek to chyba najlepszy przyjaciel jakiego mogłabym sobie wymarzyć - Wszyscy tęsknimy, Harry prawie nie wychodzi z pokoju - posmutniał - Brakuje nam Ciebie.
- Mi was też, nawet nie wiesz jak bardzo - wtuliłam się w chłopaka. Przeszliśmy się trochę, na szczęście był on tak dobrze zakryty, że fanki i papparazzi nie rozpoznali go. Minęły 2h i wróciłam do domu. Z rodzicami prawie nie rozmawialiśmy... to było przykre, ale sami to spowodowali.
- Słuchaj Rosalio wieczorem idziemy na kolecje z Bormanami, ubierz się proszę odpowiednio.
Parsknęłam śmiechem i poszłam na górę.
Teraz już na pewno nie dadzą mi spokoju z Wiliamem - pomyślałam, wzięłam w ręce swoją gitarę, usiadłam na fotelu i zaczęłam grać, dzięki tej czynności mogłam zapomnieć o wszystkim. Co ja bym dała żeby wrócić do chwil kiedy wszystko się zaczęło, czy pragnienie bycia z kimś kogo się kocha jest czymś złym? Nigdy nie zrozumiem moich rodziców.



________________________________

Cześć, jest rozdział 4.

Jednak mam wątpliwości czy jest sens w dalszym pisaniu, prawie w ogóle nie widać komentarzy i przez to nie wiem czy ktokolwiek to czyta, więc bardzo Was proszę:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dla Was to chwilka, a dla mnie znak, że komuś się podoba.
+ z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy jeśli wystąpiły :)
do następnego, 

- wera xx

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 3


Tak jak  myślałam, rano obudziłam się z okropnym kacem. Jęknęłam i złapałam się za głowę, spojrzałam na zegar, który wskazywał 10. Wstałam i założyłam na siebie swój puchaty fioletowy szlafrok, kapcie i udałam się na dół. Na jednej z szafek leżała karteczka, na której było napisane:

,, Musieliśmy wyjść wcześniej do pracy, nie czekaj na nas,
 mamy dziś spotkania, będziemy późno, 
w lodówce masz przygotowane wszystko na obiad, kochamy Cię.
                                                                                                Rodzice x "

Jak zawsze - powiedziałam do siebie. Weszłam do kuchni,  przygotowałam sobie bardzo pożywne śniadanie, a mianowicie czekoladowe płatki z mlekiem. Zastanawiałam się co mogę porobić, rodziców cały dzień nie będzie. Wpadłam na pomysł, aby zaprosić Harrego, byłoby to ryzykowne, ale strasznie się za nim stęskniłam. Czym prędzej wyjęłam telefon i wykręciłam numer do chłopaka, po trzech sygnałach odebrał.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie jego zachrypnięty głos.
- Cześć kochanie, masz jakieś plany na dzisiaj?
- No cześć słońce, w sumie miałem grać z chłopakami na konsoli, taki leniwy dzień
- Ach, czyli nie będziesz mógł dzisiaj wpaść? Rodziców nie ma cały dzień w domu, więc nikt by nie odkrył naszego spotkania - powiedziałam.
- Będę za pół godziny - na jego słowa zaśmiałam się i rozłączyliśmy się. 
Poszłam do swojej garderoby, aby wybrać jakiś strój na dzisiaj, zdecydowałam się na to, wzięłam poranny prysznic, zrobiłam swój codzienny makijaż oraz ubrałam wcześniej przygotowany zestaw, włosy natomiast zrobiłam w luźnego koka. Chwile potem w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Szczęśliwa zbiegłam na dół, otworzyłam drzwi, a w progu stał mój jedyny, kochany i najwspanialszy chłopak na świecie, wyglądał dziś bosko: Czarne rurki, biały t-shirt, i ciepła kurtka. 
- Pani dzwoniła? - powiedział szarmancko, na co zaśmiałam się melodyjnie, wpuściłam go do środka.
- Oczywiście, oczekiwałam Pana z wielką niecierpliwością - owinęłam ręce na jego szyi i spojrzeliśmy sobie w oczy. Ma taki piękny odcień zieleni, kiedy w nie spoglądam czuję jakbym się rozpływała, niesamowite. 
- Cieszę się, że zechciała mnie pani do siebie zaprosić - objął mnie w tali i przyciągnął do siebie bliżej, już po chwili tkwiliśmy w pocałunku, nawiasem mówiąc długim pocałunku - Mam tylko nadzieje, że będziemy mieć sporo czasu dla siebie.
- Misiu, o to się nie martw - zaczęłam puszczając oczko - Wracają późno, nawet nie będzie ich na kolacji. - Pstryknęłam go w nosek. Styles wziął mnie nagle na ręce, i zaniósł do salonu. Usiadł na kanapie, a mnie posadził sobie na kolanach, stykneliśmy się czołami. Tak bardzo mi tego brakowało, jego bliskości, jego czułości, miłości i tego jaki był w stosunku do mnie. Jest on moją pierwszą prawdziwą miłością przedtem miałam tylko jednego chłopaka, który... nie lubię do tego wracać, ale... bił mnie, zaczęło się od uderzenia w policzek, za każdym razem przychodził i przepraszał, a ja byłam głupia i mu wybaczałam, teraz już wiem, że zachowywałam się jak idiotka, to był najgorszy życiowy błąd. Za to Harry, Harry jest kimś innym, jest opiekuńczy i zawsze stara się abym była szczęśliwa, to najwspanialszy człowiek na świecie. Po chwili poczułam jak zmniejsza on dystans między naszymi ciałami i przybliżyliśmy się do siebie, a ten.. przytulił mnie, po prostu mnie przytulił, tak mocno jakby bał się, że zaraz ucieknę. Kiedy trochę się oddaliliśmy zauważyłam, że jedna łza spływa po jego policzku. - Kochanie co jest? - spytałam troskliwie.
- Nic takiego - westchnął - Boję się i tyle, boje się, że Cię stracę, że po jakimś czasie nasze rodziny się dowiedzą i w jakiś sposób uniemożliwią nam spotykanie się, a tego bym nie zniósł - Po tych słowach sama się rozkleiłam, nie wyobrażam sobie życia bez niego.
- Nic podobnego, pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Że uciekniemy stąd i tak też zrobimy.
- Zgadzam się, tak zrobimy - nasze usta znów stały się jednością.


~ * ~


- Co ty wyprawiasz Harry?! 
- No co? przecież tak to się robi.
- Nie prawda - zaczęłam śmiać się w niebogłosy kiedy zobaczyłam jak ten biedak stara się dorobić ciasto, wyglądał jak mały chłopczyk cały ubrudzony mąką, cukrem i innymi składnikami.
- Ha, ha - przedrzeźnił mnie - Co się śmiejesz? Chcesz dostać karę? - poruszył brwiami.
- Uhuhu już się boję - zrobiłam przestraszoną minę i potem gorzko tego pożałowałam, brunet przytulił się do mnie, a efektem tego było to, że ja również miałam spotkanie z mąką, potem natomiast przerzucił mnie przez ramię, zaczęłam uderzać go lekko pięściami w plecy, ale ten nic. Ani drgnął. - Harry Edwardzie Styles w tej chwili odstaw mnie! - Ten tylko się śmiał i nic, w końcu z kopniaka otworzył drzwi do mojej sypialni i położył na łóżko. 
- Teraz słonko czas na karę - spojrzał na mnie wzrokiem zabójcy i zaczął łaskotać, a tak się składa, że ja mam straszliwe łaskotki.
- Nie, proszę, proszę nie rób tego hahahahaa - mówiłam przez śmiech, nie reagował. - Hahahaha błagam. W pewnym momencie usłyszałam trzask drzwi.
- Rose jesteśmy wcześniej, odwołali nam spotkania! - usłyszałam z dołu. Harry i ja popatrzeliśmy na siebie przerażeni.
- Boże co teraz?! - wpadłam w panikę - Wiem, do szafy!
- Co? - spojrzał na mnie wielkimi oczami. Ja jedynie złapałam go za nadgarstek, a ten wlazł tam. - Ile ty masz ciuchów - mówił przez śmiech, ten w takiej chwili się śmieje, co ja mówię, on zawsze się śmieje - Auuuć, wieszak, matko boska, moje oko - złapał się, a ja zachichotałam cicho zamykając drzwiczki. - Rose na dole są moje ciuchy! - no to pięknie - pomyślałam. Drzwi do mojego pokoju się uchyliły, a ja jakby nigdy nic siedziałam na łóżku z laptopem.
- Jesteśmy - powiedział tata.
- Cześć - odparłam z uśmiechem
- Słuchaj słońce czyja jest ta kurtka co wisi na dole?
- Jaka kurtka? - udałam, że nie wiem o co chodzi.
- No ta czarna.
- Aaa ta! to moja - palnęłam, boże co ja plote. - Wiesz jaka jest moda, teraz nosi się duże i obszerne ciuchy, nawet El tak mówiła. 
- Mówisz? niech będzie i tak - powiedział i zamknął drzwi, a Harry wyszedł z szafy.
- Mało brakowała - stwierdziłam i odetchnęliśmy z ulgą.
- A Rosalio pamiętaj, że ... - w tej chwili stało się coś strasznego, ojciec przypomniał sobie o czymś i wrócił kiedy mój ukochany stał obok mnie. - Co się tutaj dzieje?! - krzyknął, a ja wiedziałam, że dobrze się to nie skończy...
______________________
Cześć, 3 rozdział za nami.
4 pojawi się gdy tylko ją napiszę, być może niedługo.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
do następnego, 
wera.