środa, 6 lutego 2013

Rozdział 4


Byłam przerażona, nigdy wcześniej nie widziałam ojca takiego zdenerwowanego, przełknęłam ślinę.
- Tato .. - zaczęłam, lecz on mi przerwał.
- Rosalio miarka się przebrała - poczułam jak do moich oczu napływają łzy, spojrzałam się na Harrego, który próbował wydusić z siebie chociaż jedno słowo.
- Panie Lynch już od dawna chcieliśmy powiedzieć naszym rodzinom, my na prawdę się kochamy - na jego słowa ojciec stał bez ruchu i wpatrywał się w nas.
- Tego już za wiele, mówiliśmy Wam, że nie możecie się spotykać! - wykrzyczał nam w twarz - Wynoś się z mojego domu! - pokazał mojego ukochanemu palcem drzwi. 
- Dlaczego nam to robisz? - mówiłam przez łzy.
- Nie dyskutuj - odpowiedział bez jakichkolwiek uczuć. Przytuliłam się do Harrego.
- Miarka się przebrała! W tej chwili opuść mój dom i więcej nie chcę Cię tu widzieć, rozumiesz? - Loczek pocałował mnie szybko i wyszedł, a za nim mój ojciec. Słyszałam jeszcze przez chwilę jak krzyczał do Styles'a żeby się do mnie nie zbliżał. Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę, teraz już na dobre się rozpłakałam. Drzwi do mojego pokoju zaskrzypiały, a w środku pojawili się rodzice.
- Jeszcze jeden taki numer, a wyślemy Cię do internatu, pamiętaj. Nie życzę sobie żebyś spotykała się z tym pseudo piosenkarzem - rzucił mężczyzna, który zaczyna niszczyć całe moje życie.
W tym momencie coś we mnie pękło.
- Jak możesz mi to robić? Dlaczego nie potrafisz zaakceptować tego, że jestem z nim szczęśliwa? Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak bardzo mnie w tym momencie ranisz.
- Rose ... 
- Nie przerywaj mi, teraz ja mówię! - starałam się w miarę opanować emocje - Nigdy nie czułam się taka szczęśliwa jak przy nim, a ty tak po prostu mi to odbierasz, rozumiesz? Niszczysz wszystko co było dla mnie najważniejsze! 
- Nie gadał głupot, co ty możesz wiedzieć o miłości - spojrzałam na niego z niedowierzeniem.
- Czy ty mnie słuchasz? Ja go kocham, kocham jak nikogo innego, jest dla mnie wszystkim... - schowałam twarz w dłoniach - I nie masz prawa go tak nazywać! Słyszysz?
- Nie podnoś na mnie głosu - najbardziej zabolała mnie ich obojętność, moja własna matka patrzyła jak cierpi jej jedyne dziecko - Skończyłem tą rozmowę, nie masz prawa się z nim spotykać już nigdy więcej.
- Mam 18 lat, mogę robić co chcę.
- Nie możesz, póki mieszkasz pod moim dachem. To wszystko co mam Ci do powiedzenia - po tym wszystkim wyszli, oboje, zostawili mnie samą z tym wszystkim. 
Rzuciłam się na łóżko i nie mogłam powstrzymać się od tego, aby nie płakać, tego było za wiele...
Po ok. 30 minutach, otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej pudełeczko, w którym znajdowały się wszystkie moje fotografie z Harrym, z moimi przyjaciółmi: El, Niallem, Zaynem, Louisem, Liamem. Na samą myśl o tym, że ich tracę robiło mi się źle na sercu, czułam jakby cząstka mnie odchodziła razem z nimi, są dla mnie jak rodzina.
Zaczęłam przypominać sobie jak się poznaliśmy z Harrym. 

Lipiec, słoneczny dzień, plaża, lekcja surfingu.
Byłam w grupie z czterema innymi osobami.
- Dobrze kochani - uśmiechnął się do nas mężczyzna - Teraz czas do wody, łapiemy deski i idziemy - na jego słowa każdy z nas wziął pod pachę sprzęt i wszedł do wody. Każdy próbował złapać falę, wreszcie pojawiła się w miarę duża. Niezdarnie stanęłam na desce próbując się utrzymać, odwróciłam głowę w prawo i spostrzegłam chłopaka o kręconych włosach, który kierował się w moją stronę. Pech był taki, że poślizgnęłam się, gdy ten był już obok mnie, zderzyliśmy się i wpadliśmy do wody. Wynurzyliśmy się oboje, kiedy nasz wzrok się napotkał wybuchnęliśmy śmiechem, wypłynęliśmy na brzeg.
- Przepraszam zagapiłam się - spojrzałam na niego, dopiero teraz zauważyłam jakie ma cudowne zielone oczy.
- Nic się nie stało, to ja popłynąłem w złą stronę - zaśmiał się - słuchaj może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na lody? 
- Nie znamy się nawet - odparłam z uśmiechem.
- Harry, Harry Styles - w tym momencie skojarzyłam sobie wszystko, przecież to jest członek tego zespołu, boże ja to jestem jednak skapnięta, w tym amoku chyba nawet nie pomyślałam, w sumie i tak nie interesowałam się zbytnio One Direction.
- Rose, Rose Lynch - podaliśmy sobie dłoń, po czym udaliśmy się na spacer.

Na to wspomnienie zazwyczaj na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, jednak dzisiaj ukazały się łzy, smutek, żal, tęsknota. Okropna myśl, że już nigdy nie będzie jak dawniej. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk sms-a. Odczytałam go i mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.
Jego treść brzmiała tak:
,, Nigdy nie odpuszczę, będę o Ciebie walczył chodźby nie wiem co się działo - Harry ''
Odpisałam mu: ,, Ja również, będziemy razem i przezwyciężymy to ''
Zbliżał się już wieczór, nie zeszłam na kolacje, zmęczona tym wszystkim wzięła szybki prysznic i położyłam się do łóżka odpływając w krainę Morfeusza.


           ~*~

Minął tydzień od tamtego zdarzenia. Przez ten czas pisaliśmy z chłopakiem jedynie sms-y, ewentualnie rozmawialiśmy przez telefon czy skype. Pogoda się już poprawiała, czego skutkiem był powrót do szkoły. Na zajęciach nie mogłam się na niczym skupić, cały czas myślałam o nim. 
Właśnie skończyła się ostatnia lekcja i mogłam wrócić do domu, szłam chodnikiem kiedy zatrzymał mnie chłopak w kapturze i ciemnych okularach.
- Rose to ja, Niall.
- Boże Niall, tak się stęskniłam - rzuciłam się chłopakowi na szyję - Co tam u Ciebie i chłopaków?
- U mnie jest dobrze, strasznie za tobą tęsknie - westchnął. Horanek to chyba najlepszy przyjaciel jakiego mogłabym sobie wymarzyć - Wszyscy tęsknimy, Harry prawie nie wychodzi z pokoju - posmutniał - Brakuje nam Ciebie.
- Mi was też, nawet nie wiesz jak bardzo - wtuliłam się w chłopaka. Przeszliśmy się trochę, na szczęście był on tak dobrze zakryty, że fanki i papparazzi nie rozpoznali go. Minęły 2h i wróciłam do domu. Z rodzicami prawie nie rozmawialiśmy... to było przykre, ale sami to spowodowali.
- Słuchaj Rosalio wieczorem idziemy na kolecje z Bormanami, ubierz się proszę odpowiednio.
Parsknęłam śmiechem i poszłam na górę.
Teraz już na pewno nie dadzą mi spokoju z Wiliamem - pomyślałam, wzięłam w ręce swoją gitarę, usiadłam na fotelu i zaczęłam grać, dzięki tej czynności mogłam zapomnieć o wszystkim. Co ja bym dała żeby wrócić do chwil kiedy wszystko się zaczęło, czy pragnienie bycia z kimś kogo się kocha jest czymś złym? Nigdy nie zrozumiem moich rodziców.



________________________________

Cześć, jest rozdział 4.

Jednak mam wątpliwości czy jest sens w dalszym pisaniu, prawie w ogóle nie widać komentarzy i przez to nie wiem czy ktokolwiek to czyta, więc bardzo Was proszę:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dla Was to chwilka, a dla mnie znak, że komuś się podoba.
+ z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy jeśli wystąpiły :)
do następnego, 

- wera xx

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 3


Tak jak  myślałam, rano obudziłam się z okropnym kacem. Jęknęłam i złapałam się za głowę, spojrzałam na zegar, który wskazywał 10. Wstałam i założyłam na siebie swój puchaty fioletowy szlafrok, kapcie i udałam się na dół. Na jednej z szafek leżała karteczka, na której było napisane:

,, Musieliśmy wyjść wcześniej do pracy, nie czekaj na nas,
 mamy dziś spotkania, będziemy późno, 
w lodówce masz przygotowane wszystko na obiad, kochamy Cię.
                                                                                                Rodzice x "

Jak zawsze - powiedziałam do siebie. Weszłam do kuchni,  przygotowałam sobie bardzo pożywne śniadanie, a mianowicie czekoladowe płatki z mlekiem. Zastanawiałam się co mogę porobić, rodziców cały dzień nie będzie. Wpadłam na pomysł, aby zaprosić Harrego, byłoby to ryzykowne, ale strasznie się za nim stęskniłam. Czym prędzej wyjęłam telefon i wykręciłam numer do chłopaka, po trzech sygnałach odebrał.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie jego zachrypnięty głos.
- Cześć kochanie, masz jakieś plany na dzisiaj?
- No cześć słońce, w sumie miałem grać z chłopakami na konsoli, taki leniwy dzień
- Ach, czyli nie będziesz mógł dzisiaj wpaść? Rodziców nie ma cały dzień w domu, więc nikt by nie odkrył naszego spotkania - powiedziałam.
- Będę za pół godziny - na jego słowa zaśmiałam się i rozłączyliśmy się. 
Poszłam do swojej garderoby, aby wybrać jakiś strój na dzisiaj, zdecydowałam się na to, wzięłam poranny prysznic, zrobiłam swój codzienny makijaż oraz ubrałam wcześniej przygotowany zestaw, włosy natomiast zrobiłam w luźnego koka. Chwile potem w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Szczęśliwa zbiegłam na dół, otworzyłam drzwi, a w progu stał mój jedyny, kochany i najwspanialszy chłopak na świecie, wyglądał dziś bosko: Czarne rurki, biały t-shirt, i ciepła kurtka. 
- Pani dzwoniła? - powiedział szarmancko, na co zaśmiałam się melodyjnie, wpuściłam go do środka.
- Oczywiście, oczekiwałam Pana z wielką niecierpliwością - owinęłam ręce na jego szyi i spojrzeliśmy sobie w oczy. Ma taki piękny odcień zieleni, kiedy w nie spoglądam czuję jakbym się rozpływała, niesamowite. 
- Cieszę się, że zechciała mnie pani do siebie zaprosić - objął mnie w tali i przyciągnął do siebie bliżej, już po chwili tkwiliśmy w pocałunku, nawiasem mówiąc długim pocałunku - Mam tylko nadzieje, że będziemy mieć sporo czasu dla siebie.
- Misiu, o to się nie martw - zaczęłam puszczając oczko - Wracają późno, nawet nie będzie ich na kolacji. - Pstryknęłam go w nosek. Styles wziął mnie nagle na ręce, i zaniósł do salonu. Usiadł na kanapie, a mnie posadził sobie na kolanach, stykneliśmy się czołami. Tak bardzo mi tego brakowało, jego bliskości, jego czułości, miłości i tego jaki był w stosunku do mnie. Jest on moją pierwszą prawdziwą miłością przedtem miałam tylko jednego chłopaka, który... nie lubię do tego wracać, ale... bił mnie, zaczęło się od uderzenia w policzek, za każdym razem przychodził i przepraszał, a ja byłam głupia i mu wybaczałam, teraz już wiem, że zachowywałam się jak idiotka, to był najgorszy życiowy błąd. Za to Harry, Harry jest kimś innym, jest opiekuńczy i zawsze stara się abym była szczęśliwa, to najwspanialszy człowiek na świecie. Po chwili poczułam jak zmniejsza on dystans między naszymi ciałami i przybliżyliśmy się do siebie, a ten.. przytulił mnie, po prostu mnie przytulił, tak mocno jakby bał się, że zaraz ucieknę. Kiedy trochę się oddaliliśmy zauważyłam, że jedna łza spływa po jego policzku. - Kochanie co jest? - spytałam troskliwie.
- Nic takiego - westchnął - Boję się i tyle, boje się, że Cię stracę, że po jakimś czasie nasze rodziny się dowiedzą i w jakiś sposób uniemożliwią nam spotykanie się, a tego bym nie zniósł - Po tych słowach sama się rozkleiłam, nie wyobrażam sobie życia bez niego.
- Nic podobnego, pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Że uciekniemy stąd i tak też zrobimy.
- Zgadzam się, tak zrobimy - nasze usta znów stały się jednością.


~ * ~


- Co ty wyprawiasz Harry?! 
- No co? przecież tak to się robi.
- Nie prawda - zaczęłam śmiać się w niebogłosy kiedy zobaczyłam jak ten biedak stara się dorobić ciasto, wyglądał jak mały chłopczyk cały ubrudzony mąką, cukrem i innymi składnikami.
- Ha, ha - przedrzeźnił mnie - Co się śmiejesz? Chcesz dostać karę? - poruszył brwiami.
- Uhuhu już się boję - zrobiłam przestraszoną minę i potem gorzko tego pożałowałam, brunet przytulił się do mnie, a efektem tego było to, że ja również miałam spotkanie z mąką, potem natomiast przerzucił mnie przez ramię, zaczęłam uderzać go lekko pięściami w plecy, ale ten nic. Ani drgnął. - Harry Edwardzie Styles w tej chwili odstaw mnie! - Ten tylko się śmiał i nic, w końcu z kopniaka otworzył drzwi do mojej sypialni i położył na łóżko. 
- Teraz słonko czas na karę - spojrzał na mnie wzrokiem zabójcy i zaczął łaskotać, a tak się składa, że ja mam straszliwe łaskotki.
- Nie, proszę, proszę nie rób tego hahahahaa - mówiłam przez śmiech, nie reagował. - Hahahaha błagam. W pewnym momencie usłyszałam trzask drzwi.
- Rose jesteśmy wcześniej, odwołali nam spotkania! - usłyszałam z dołu. Harry i ja popatrzeliśmy na siebie przerażeni.
- Boże co teraz?! - wpadłam w panikę - Wiem, do szafy!
- Co? - spojrzał na mnie wielkimi oczami. Ja jedynie złapałam go za nadgarstek, a ten wlazł tam. - Ile ty masz ciuchów - mówił przez śmiech, ten w takiej chwili się śmieje, co ja mówię, on zawsze się śmieje - Auuuć, wieszak, matko boska, moje oko - złapał się, a ja zachichotałam cicho zamykając drzwiczki. - Rose na dole są moje ciuchy! - no to pięknie - pomyślałam. Drzwi do mojego pokoju się uchyliły, a ja jakby nigdy nic siedziałam na łóżku z laptopem.
- Jesteśmy - powiedział tata.
- Cześć - odparłam z uśmiechem
- Słuchaj słońce czyja jest ta kurtka co wisi na dole?
- Jaka kurtka? - udałam, że nie wiem o co chodzi.
- No ta czarna.
- Aaa ta! to moja - palnęłam, boże co ja plote. - Wiesz jaka jest moda, teraz nosi się duże i obszerne ciuchy, nawet El tak mówiła. 
- Mówisz? niech będzie i tak - powiedział i zamknął drzwi, a Harry wyszedł z szafy.
- Mało brakowała - stwierdziłam i odetchnęliśmy z ulgą.
- A Rosalio pamiętaj, że ... - w tej chwili stało się coś strasznego, ojciec przypomniał sobie o czymś i wrócił kiedy mój ukochany stał obok mnie. - Co się tutaj dzieje?! - krzyknął, a ja wiedziałam, że dobrze się to nie skończy...
______________________
Cześć, 3 rozdział za nami.
4 pojawi się gdy tylko ją napiszę, być może niedługo.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
do następnego, 
wera.

środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 2


Gdy weszłam do domu nie byłam w najlepszym nastroju, a to przez to, że przed chwilą musiałam rozstać się z Harrym, znowu nie wiadomo na ile. Zrzuciłam z siebie ciuchy wierzchnie i już chciałam wejść na górę gdy zatrzymał mnie głos mamy.
- Rose - zaczęła, a ja przewróciłam oczami, dobrze wiedziałam, że znowu chcę żebym poszła do tych ludzi - Pamiętasz, że za 1h wychodzimy? Nie chcemy się spóżnić, więc idź ubierz się w coś ładnego i wychodzimy.
- Na prawdę muszę tam iść? - spytałam, chodź i tak w sumie znałam odpowiedź - Jakoś nie mam dziś humoru - odparłam.
- Kochanie, nie chcesz poznać tego chłopca? Nie przesadzaj odpoczniesz u nich - uśmiechnęła się i odeszła.
''Wolałbym odpoczywać u siebie.Sama." - pomyślałam, weszłam na górę i szukałam jakiś ciuchów na to ich wyjśce, nie chciałam się stroić. Postawiłam na szare rurki, do tego miętowy sweterek, i biały top, włosy związałam w wysokiego kucyka, lekko poprawiłam makijaż, bo od płaczu zmył mi się, zgarnęłam tylko torebkę z łóżka i udałam się do kuchni, zrobiłam sobie kanapkę z nutellą, na nic innego nie miałam ochoty. Ledwo ją skończyłam, a już musieliśmy wychodzić.


~*~

- Tak miło nam Cię poznać - przywitała mnie p. Borman
- Mi również - odpowiedziałam, na co kobieta przytuliła mnie.
- To jest nasz syn Wili - pokazała dłonią na chłopaka, wyglądał dość zwyczajnie nie licząc ciuchów, kremowe spodnie, wsadzona do nich czerwona koszula w kratę i sweterek zawiązany przez szyję. Czyli typowy człowiek z kasą.
- Wiliam - podał mi rękę
- Rose - odwzajemniłam gest
Taa, tą chemie czuć od nas na odległość...
Jedyne o czym marzyłam to żeby być teraz z Harrym, a nie z jakimś "Wilim". Nasi rodzice udali się do salonu, a mnie pozostawiono na pastwę losu, no tak mogłam się tego spodziewać.
- Więc... - urwał - Zechciałabyś udać się ze mną na górę?
Spojrzałam na niego dość... dziwnie? tak chyba tak to musiało wyglądać, przecież jesteśmy w tym samym wieku, a on zwraca się do mnie jak do starszej osoby. Zachichotałam cicho pod nosem.
- Jasne, prowadź - powiedziałam, ten zaczął iść, a ja napisałam do Harrego sms.
,, Ratuj mnie! Wili wkracza, haha x ''
Schowałam telefon do kieszeni i poszłam za chłopakiem, weszliśmy do jego pokoju, był urządzony dość... w sumie był jak on sam.
- Bardzo .. elegancko tu - rozglądałam się.
- Sam go projektowałem - odparł dumnie.
- Na to bym nie wpadła - powiedziałam sarkastycznie
Po chwili usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości.
,, On mieszka obok twojego domu? ''
Odpisałam: '' Tak, to ten obok, ten z cegły"
Kolejny dźwięk: '' Wyjrzyj przez okno tam gdzie jesteś"
Wiliam poszedł do kuchni, a ja wyjrzałam przez okno, stał tam nie kto inny jak Harry, pokręciłam z niedowiarzeniem głową i zbiegłam na dół. Powiedziałam wszystkim, że idę się przewietrzyć. Na podjeździe stał samochód Loczka, szybko do niego wbiegłam i już połączeni byliśmy w pocałunku.
- Myślałam, że tam nie wytrzymam - powiedziałam kiedy na chwile oderwaliśmy się od siebie, żeby znów powrócić do poprzedniej czynności. Po jakimś czasie skończyliśmy i zaczęliśmy rozmowę.
- Nie pozwolę żeby Twoi rodzice swatali Cię z jakimiś chłopakami - powiedział stanowczo - Mam tego dość, ujawnijmy się.
- Harry, ale... - westchnęłam - Jak chcesz to zrobić? Moi rodzice wpadną w szał, nigdy nie pozwolą nam być razem, wiem, że mam już 18 lat, ale wiesz jacy oni są - opadłam na fotel w aucie. Styles położył głowę na kierownicy.
- To okropne, że nie możemy normalnie się widywać, czy miłość nie jestem czymś wspaniałym? Dlaczego nikt nie potrafi zrozumieć tego, że jesteśmy normalnymi ludźmi, a nie robotami, mamy uczucia - powiedział prawie na jednym wdechu - Rose, do jasnej anielki kocham Cię jak debil, a nie mogę tego nikomu powiedzieć... - po tych słowach przenieśliśmy się na tylne siedzenia, usiedliśmy w objęciach, i milczeliśmy, po prostu, milczeliśmy. Zaczęłam bawić się palcami chłopaka.
- Czy już zawsze tak będzie? będziemy się wymykać potajemnie? - spojrzałam mu w oczy.
- Musimy to jakoś rozwiązać, poczekamy trochę i potem to załatwimy.
Spojrzałam na zegarek.
- Muszę wracać, zaraz będą coś podejrzewać - odparłam smutna. Pożegnaliśmy się dłuugo i czule z Harrym po czym opuściłam auto. Weszłam z powrotem do domu, opowiedziałam, że poszłam przejść się kawałek dlatego tak długo mi to zajęło. Uwierzyli. Resztę wieczoru przesiedzieliśmy wszyscy w salonie słuchając jak to pan Borman trafił w dołek golfowy. Kiedy skończyła się ta męczarnia wróciliśmy wszyscy do domu. Pobiegłam do siebie i zadzwoniłam do El. Dziewczyna poinformowała mnie, że jutro ma być jakaś super impreza, pomyślałam, że to dobry pomysł, muszę się trochę rozluźnić. Spytałam się od razu rodziców, zgodzili się. Całe szczęście. Robiło się dosyć późno więc poszłam się wykąpać, następnie wskoczyłam do łóżka, kiedy chciałam już zasnąć, dostałam sms.
'' Dobranoc słońce, kocham Cię. -Twój na zawsze Harry"
Jak ja kocha tego słodkiego wariata.
'' Słodkich snów koteczku. - Tylko Twoja Rose. "
Odłożyłam iPhona na szafeczkę nocną i zasnęłam.

 - Następnego dnia wieczorem -

- El, poddaje się.. nie wiem co mam założyć! - opadłam bezsilnie na łóżko.
- A może to? - dziewczyna pokazała mi bordową sukienkę z dłuższym tyłem i krótszym przodem.
- Perfekcyjna, jesteś wielka, mówiłam Ci to już?
- Tak, ale nie zaszkodzi jeszcze raz. - Odpowiedziała ze śmiechem.
Pewnie dziwicie się, że idę na imprezę w Niedziele? otóż, zważywszy na pogodę jaka panuje w Anglii nasza szkoła została zamknięta na tydzień, mówiłam już, że kocham zimę i śnieg?
Kiedy skończyłyśmy się szykować, byłyśmy zadowolone efektem końcowym, Elis miała na sobie śliczną miętową krótką sukienkę, ona od zawsze umiała się ubrać. Zabrałyśmy wszystkie potrzebne rzeczy i zamówiłyśmy taksówkę. Kiedy przyjechała czym prędzej udałyśmy się do klubu.
Po 15 minutach byłyśmy już na miejscu, pełno ludzi, czuję dobrą zabawę. Weszłyśmy do środka, na samym wejściu czuć było atmosferę klubu, muzyka była genialna. Zamówiłyśmy jednego drinka, wypiłyśmy i dałyśmy się porwać imprezie, o tak, tego trzeba mi było. Zaczęłam rozglądać się dookoła czy nie ma tu jakiś naszych znajomych, przyłączylibyśmy się do zabawy, w końcu moim oczom rzucił się chłopak, który nieźle wywijał na parkiecie, wszyscy się na niego gapili, dziewczyny koło niego latały, " niezły imprezowicz " pomyślałam. Potem chłopak odwrócił się i...
- O mój boże! - krzyknęłam - To Wili!
- Kto? - spytała przyjaciółka.
- Ten co Ci o nim opowiadałam.
- Nie gadaj!
Blondyn zauważył nas i podszedł.
- Cześć Rose - zaczął, a ja gapiłam się na niego z otwartą buzią i oczami jak 5 złoty - Jak się bawicie dziewczyny?
- Wili? To ty? co się stało z tamtym ułożonym chłopcem?
- Pozory mała, pozory, przy rodzicach jestem Wilim, ale tutaj ... o nie, tu jestem sobą - powiedział tańcząc jak wariat, no proszę, zapamiętać: Nie oceniaj książki po okładce! Napiłyśmy się kolejnych procentów i kontynuowałyśmy zabawę.

                                                              ~*~


- Debilko hahahaha - El zaczęła śmiać się w niebo głosy - Do domu to w drugą stronę! - byłyśmy nieźle wstawione, chyba za bardzo poszalałyśmy.
- Zamknij się hahahaha, wiem co robię - zmieniłam kierunek. Normalnie do domu wracamy stąd jakieś 20 minut, a teraz 40. - Pamiętaj, żeby Cię nie przyłapali rudzielcu.
- Japa kochana - zaczęła mi machać palcem przed oczami.
Byłyśmy już pod domem El, ja mieszkałam na przeciwko więc poczekałam, aż wejdzie do środka i sama udałam się w swoim kierunku. Po cichu otworzyłam drzwi i dosłownie na paluszkach przebiegłam do swojego pokoju, od razu rzucając sie na łóżko, nie minęło 5 minut, a spałam jak suseł. Coś czuję, ze jutro będzie grany: Kac morderca nie ma serca.
______________________________________
Cześć Wam, jak widzicie jest 2. 
Powiem tak, chyba nie podoba się wam to co piszę, ponieważ nie komentujecie, dlatego
5 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Chcę wiedzieć po prostu czy ktoś ma zamiar to czytać i bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania oraz chcę znać wasze opinie, więc: 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Bardzo proszę :)
do następnego, 
- wera xx



wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 1


Nastał kolejny dzień w Londynie.
Gdy otworzyłam oczy budząc się ze snu, rozejrzałam się dookoła, znowu ten sam pusty pokój, mimo tylu rzeczy jest w nim pewna pustka, usiadłam na krańcu łóżka i założyłam ciepłe kapcie, odsłoniłam zasłony i spojrzałam na dwór, pogoda jak na Anglię nie była zła, słońce przedzierało się przez chmury przez co śnieg pięknie odbijał światło, pogoda nastawiła mnie dość optymistycznie. Założyłam szlafrok, zeszłam do salonu. Mówiąc szczerze mój dom jest ogromny, znajduje się w najbogatszej dzielnicy Londynu, więc kiedy wychodzę na zewnątrz widzę pełno snobów, którzy kąpią się w pieniądzach, nie powiem, moja rodzina również nie jest biedna, ale mi to obojętne, nie jestem typem "elity" w szkole, czy w mieście, nigdy nie szczycę się tym ile moi rodzice mają w portfelu. Mimo to, że tata ma własną firmę, a mama jest adwokatem, zostałam wychowana, że pieniądze nie są najważniejsze, liczy się serce i nie, nie rodzice mnie tego uczyli tylko babcia, gdy jeszcze byłam mała chodziłam z nią do domu dla bezdomnych, aby podawać posiłki, Ci ludzie mimo to, że nie mieli dużo w kieszeni, byli dobrymi ludźmi. Jednak tutaj gdzie mieszkam nikogo nie obchodzi czy jesteś miły, tylko czy masz na sobie torebkę od Chanel, i buty od Gucci'ego. 
- Rosalio, pamiętaj, że dzisiaj idziesz z nami do Bormanów - usłyszałam głos mojej mamy - Chcemy żebyś poznała Wiliama, to ich syn, do tego w twoim wieku. 
I znowu to samo..mama chcę mnie zeswatać z kolejnym bogatym chłopakiem, który przejmie firmę po tatusiu.
- Mhm - tylko tyle zdołałam powiedzieć, nie chciało mi się z nią kłócić.
Rodzicielka wyszła do pracy, a ja znów zostałam sama. Tak bardzo pragnęłabym, aby dawali mi więcej miłości, nie chcę nic innego, chcę tylko kochającej rodziny. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dał znać, że przyszedł sms. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy, to od NIEGO.
,, Dzisiaj, tam gdzie zawsze, tęsknie i kocham"
Odpisałam szybko:
,, Będę, cały czas o tobie myślę kochanie, tęsknie bardziej"
Od razu usunęłam rozmowę, co by było gdyby ktoś z domowników to zobaczył.
Udałam się do kuchni gdzie wyjęłam z lodówki jogurt truskawkowy, nawiasem mówiąc mój ulubiony, zjadłam całego i wyrzuciłam do kosza opakowanie. Przechadzałam się po domu, myśląc po co jest taki wielki, mieszkają tu tylko 3 osób, czasami się w nim gubię, chodź znam na wylot. Otworzyłam drzwi do pokoju, podeszłam do szafy i wyciągnęłam ciuchy na dziś. Czarne rurki, kremowy ciepły sweterek, ubrałam się i uczesałam włosy. Zrobiłam swój codzienny lekki makijaż i przejrzałam się w lustrze, byłam zwykłą dziewczyną, nie wyróżniającą się niczym: Średni wzrost, niebieskie oczy, długie ciemno brązowe włosy, różowe policzki - cała ja. Zwykła Rose. Całe szczęście, że jest weekend, trochę odpocznę od tych ludzi, w sumie mam jedną, ale za to najcudowniejszą na świecie przyjaciółkę Elisabeth, a raczej El, jak na nią mówię. Znamy się od dziecka. Zbiegłam po schodach na dół i założyłam na siebie buty, kurtkę, czapkę, szalik, wzięłam torebkę i wyszłam. Mijałam wielkie wille z basenami, aż w końcu doszłam do centrum Londynu. Udałam się do budynku, weszłam do środka, podążyłam na samą górę, otworzyłam drzwi, a przede mną rozciągnął się widok na miasto, piękne zaśnieżone miasto. Tak, byłam na dachu, lecz nie był to zwykły dach, było to coś w rodzaju ogródka, którego nikt nie dopieścił, tutaj nikt nie mógł mnie znaleźć. Skręciłam za małą ławeczką, i ujrzałam jego, mojego najcudowniejszego ukochanego. Jak zwykle nie miał czapki, przez co jego loki były obsypane śniegiem. 
- Jestem - powiedziałam, na mój głos chłopak momentalnie się odwrócił, a na jego twarzy ukazał się ciepły uśmiech, którym zawsze mnie darzył.
- Tęskniłem - odpowiedział podchodząc do mnie. Już po chwili tkwiliśmy w uścisku, tak mi go brakowało. 
- Ja też, nie wiesz jak bardzo - Harry odgarnął moje włosy z czoła i pocałował delikatnie. Kiedy odeszliśmy od siebie, złapaliśmy się za ręce i zeszliśmy z dachu, udając się do pobliskiej kawiarni, do której prawie nikt nie przychodził ze względu na jej umiejscowienie. Zajęliśmy miejsce gdzieś na końcu. 
- Znowu to robią - zaczęłam - Dzisiaj po raz kolejny chcę mnie swatać. - westchnęłam.
- Tak bardzo chciałbym pójść do twoich rodziców i ich poznać, i żebyś ty mogła moich, tak bardzo chcę powiedzieć całemu światu ile dla mnie znaczysz.. - Styles położył dłoń na moim policzku, a drugą rękę przysunął do siebie - Pamiętaj kochanie, kocham Cię całym sercem i nikt tego nie zmieni, nawet to, że nasze rodziny by tego nie zrozumiały.
- Prawdziwa miłość przetrwa wszystko - uśmiechnęłam się lekko.
- Kiedyś uciekniemy stąd daleko. - powiedział zielonooki.
- Obiecujesz?
- Przyrzekam.
Nasz związek jest nie zrozumiały dla naszego otoczenia. Moi rodzice mówią mi, że mam związać się z jakimś wpływowym człowiekiem, nie wyobrażają sobie żebym mogła być z muzykiem.
Natomiast rodzina Harrego, nie chcę żeby on spotykał się z jakąś wg. nich bogatą gówniarą. Dlatego musimy się ukrywać, nikt o nas nie wie, kiedy się spotykamy mamy swój własny świat.
Kiedy kelner przyniósł kawę, wypiliśmy ją. Przy nim tak szybko mijał mi czas.
- Kiedy znowu się spotkamy? - spytałam.
- Jutro, wieczorem, będę czekał w naszym miejscu.
Opuściliśmy mury małej kawiarenki, a ja poczułam jak po moim policzku spływają łzy. Mój ukochany to zobaczył i od razu zareagował.
- Misiu nie płacz, przezwyciężymy to - powiedział, a jego oczy również się zaszkliły.
- Dobrze, wierzę, że nam się uda.
Harry odprowadził mnie w miarę możliwości najbliżej domu, pożegnaliśmy się długim pocałunkiem, po czym musieliśmy się rozejść, a razem z tym nasz własny świat znów prysł. 
_________________________________________________________

Cześć Wam, no to pierwszy rozdział już, sama nie wiem czy wyszedł mi dobrze czy nie? sami oceńcie. Chciałabym bardzo prosić o jedną malutką rzecz, a mianowicie o szczere opinie na temat tego rozdziału jak i ogólnie całego opowiadania.

+ CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Bardzo o to proszę :)
++ Jeśli komuś się podoba i chcę być informowany o nowych rozdziałach, napiszcie mi w komentarzu waszego tt.

+++ Kontakt ze mną:
twitter: @normalwera

do następnego, 

wera x

Prolog.


Miłość? Co to dokładnie znaczy? Każdy z nas ma inną definicję tego słowa, jednak wszyscy chcemy wykrzyczeć całemu światu jak bardzo kochamy drugą osobę. Czasem niestety jest tak, że nie możemy, nie chodzi tu o to, że się wstydzimy czy o różności, a o to, że jest to zakazane. Kto potrafi żyć tyle czasu z jednym kłamstwem, udawać, że nic się nigdy nie wydarzyło, że nic nie było.. co jeśli jednak miało miejsce coś niezwykłego i wspaniałego, co jeśli mimo tylu przeszkód nadal pragniesz, co jeśli jedno kłamstwo może przekreślić wszystko? Zniszczyć całe życie. Tylko jedna rzecz, wyobraź to sobie.. w jednej chwili tracisz miłość, przyjaciół, rodzinę tylko przez jedno kłamstwo, jedną tajemnicę, która nigdy nie może wyjść na jaw. Potrafiłbyś mieć drugie życie? Zupełnie inne od tego dotychczasowego? Umiałbyś włożyć na siebie maskę i stać się kimś innym? Tak na prawdę nigdy nie dowiesz się wszystkiego o drugiej osobie. Ktoś dzisiaj będzie szczęśliwy, a drugiego dnia zacznie rozpaczać nad swoim losem. Moja miłość nigdy nie była jak inne, była po prostu tajemnicą, której nikt nie mógł odkryć. Ona nie miała prawa się nigdy zdarzyć... Dwa światy, dwie osobowości, dwie dusze, jedna sprawa - zakazane uczucie.


,,They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They’d just be jealous of us
They don’t know about the up all nights
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby, they don’t know about, they don’t know about us''

__________________________________

Cześć wszystkim, prolog już jest, niebawem pojawi się rozdział pierwszy. Mam nadzieje, że nie zwaliłam prologu?. Liczę na wasze szczere opinie. I mam prośbę..

CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
To dla mnie na prawdę dużo znaczy i zachęca do dalszego pisania :)
- wera x

Bohaterowie.



• Rosalia "Rose" Lynch

Ma 18 lat, od urodzenia mieszka w Londynie. Pochodzi z bogatej rodziny, chodź sama jak twierdzi nigdy nie przywiązywała do tego wagi, dla niej liczyło się to jakiej wielkości człowiek ma serce, a nie portfel. Rodzice od zawsze uważali, że ich córka powinna wyjść za bogatego dziedzica jakieś korporacji, jednak dziewczyna zakochała się w członku Brytyjsko-Irlandzkiego zespołu. Rodziny obu stron nie potrafią tego zaakceptować, dlatego zakochani muszą spotykać się potajemnie. Jej najlepszą przyjaciółką jest Elisabeth, przyjaźni się z każdym z 1D, jednak największą więź prawie, ze bratersko-siostrzaną ma z Niallem. Uwielbia grać na gitarze i robić zdjęcia, jest typem marzycielki.



• Elisabeth "El" Murray

Osiemnastoletnia buntowniczka, która pochodzi z bogatej rodziny, jednak również tak jak jej przyjaciółka nie zwraca na to uwagi. Kocha modę i wszystko co z nią związane, lubi eksperymentować z kolorami swoich włosów, jednak najbardziej uwielbia rudy (jest to jej naturalny kolor włosów). Pełna energii, nie potrafi usiedzieć w miejscu. Jej najlepszą przyjaciółką jest Rose. Jest dziewczyną bardzo sarkastyczną, lecz ma złote serce, jest romantyczką. Przyjaźni się z całym 1D, jednak między nią, a którymś z nich nawiąże się coś więcej. Dla ludzi, których kocha zrobiłaby wszystko. Jej życiowe motto to "carpe diem".


• Liam Payne, Zayn Malik, Harry Styles, Louis Tomlinson, Niall Horan - One Direction

Brytyjsko - Irlandzki boysband. Który powstał w 2010 roku w programie X-FACTOR.
Harry jest chłopakiem Rose, jednak ich miłość nie może być ujawniona, jego jak i jej rodzina nie akceptują tego związku. Między którymś z pozostałej czwórki, a El nawiąże się ogromne uczucie. Każdy z nich ma zupełnie inny charakter, ale dzięki temu są wyjątkowi. Są dla siebie jak bracia.