Byłam przerażona, nigdy wcześniej nie widziałam ojca takiego zdenerwowanego, przełknęłam ślinę.
- Tato .. - zaczęłam, lecz on mi przerwał.
- Rosalio miarka się przebrała - poczułam jak do moich oczu napływają łzy, spojrzałam się na Harrego, który próbował wydusić z siebie chociaż jedno słowo.
- Panie Lynch już od dawna chcieliśmy powiedzieć naszym rodzinom, my na prawdę się kochamy - na jego słowa ojciec stał bez ruchu i wpatrywał się w nas.
- Tego już za wiele, mówiliśmy Wam, że nie możecie się spotykać! - wykrzyczał nam w twarz - Wynoś się z mojego domu! - pokazał mojego ukochanemu palcem drzwi.
- Dlaczego nam to robisz? - mówiłam przez łzy.
- Nie dyskutuj - odpowiedział bez jakichkolwiek uczuć. Przytuliłam się do Harrego.
- Miarka się przebrała! W tej chwili opuść mój dom i więcej nie chcę Cię tu widzieć, rozumiesz? - Loczek pocałował mnie szybko i wyszedł, a za nim mój ojciec. Słyszałam jeszcze przez chwilę jak krzyczał do Styles'a żeby się do mnie nie zbliżał. Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę, teraz już na dobre się rozpłakałam. Drzwi do mojego pokoju zaskrzypiały, a w środku pojawili się rodzice.
- Jeszcze jeden taki numer, a wyślemy Cię do internatu, pamiętaj. Nie życzę sobie żebyś spotykała się z tym pseudo piosenkarzem - rzucił mężczyzna, który zaczyna niszczyć całe moje życie.
W tym momencie coś we mnie pękło.
- Jak możesz mi to robić? Dlaczego nie potrafisz zaakceptować tego, że jestem z nim szczęśliwa? Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak bardzo mnie w tym momencie ranisz.
- Rose ...
- Nie przerywaj mi, teraz ja mówię! - starałam się w miarę opanować emocje - Nigdy nie czułam się taka szczęśliwa jak przy nim, a ty tak po prostu mi to odbierasz, rozumiesz? Niszczysz wszystko co było dla mnie najważniejsze!
- Nie gadał głupot, co ty możesz wiedzieć o miłości - spojrzałam na niego z niedowierzeniem.
- Czy ty mnie słuchasz? Ja go kocham, kocham jak nikogo innego, jest dla mnie wszystkim... - schowałam twarz w dłoniach - I nie masz prawa go tak nazywać! Słyszysz?
- Nie podnoś na mnie głosu - najbardziej zabolała mnie ich obojętność, moja własna matka patrzyła jak cierpi jej jedyne dziecko - Skończyłem tą rozmowę, nie masz prawa się z nim spotykać już nigdy więcej.
- Mam 18 lat, mogę robić co chcę.
- Nie możesz, póki mieszkasz pod moim dachem. To wszystko co mam Ci do powiedzenia - po tym wszystkim wyszli, oboje, zostawili mnie samą z tym wszystkim.
Rzuciłam się na łóżko i nie mogłam powstrzymać się od tego, aby nie płakać, tego było za wiele...
Po ok. 30 minutach, otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej pudełeczko, w którym znajdowały się wszystkie moje fotografie z Harrym, z moimi przyjaciółmi: El, Niallem, Zaynem, Louisem, Liamem. Na samą myśl o tym, że ich tracę robiło mi się źle na sercu, czułam jakby cząstka mnie odchodziła razem z nimi, są dla mnie jak rodzina.
Zaczęłam przypominać sobie jak się poznaliśmy z Harrym.
Lipiec, słoneczny dzień, plaża, lekcja surfingu.
Byłam w grupie z czterema innymi osobami.
- Dobrze kochani - uśmiechnął się do nas mężczyzna - Teraz czas do wody, łapiemy deski i idziemy - na jego słowa każdy z nas wziął pod pachę sprzęt i wszedł do wody. Każdy próbował złapać falę, wreszcie pojawiła się w miarę duża. Niezdarnie stanęłam na desce próbując się utrzymać, odwróciłam głowę w prawo i spostrzegłam chłopaka o kręconych włosach, który kierował się w moją stronę. Pech był taki, że poślizgnęłam się, gdy ten był już obok mnie, zderzyliśmy się i wpadliśmy do wody. Wynurzyliśmy się oboje, kiedy nasz wzrok się napotkał wybuchnęliśmy śmiechem, wypłynęliśmy na brzeg.
- Przepraszam zagapiłam się - spojrzałam na niego, dopiero teraz zauważyłam jakie ma cudowne zielone oczy.
- Nic się nie stało, to ja popłynąłem w złą stronę - zaśmiał się - słuchaj może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na lody?
- Nie znamy się nawet - odparłam z uśmiechem.
- Harry, Harry Styles - w tym momencie skojarzyłam sobie wszystko, przecież to jest członek tego zespołu, boże ja to jestem jednak skapnięta, w tym amoku chyba nawet nie pomyślałam, w sumie i tak nie interesowałam się zbytnio One Direction.
- Rose, Rose Lynch - podaliśmy sobie dłoń, po czym udaliśmy się na spacer.
Na to wspomnienie zazwyczaj na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, jednak dzisiaj ukazały się łzy, smutek, żal, tęsknota. Okropna myśl, że już nigdy nie będzie jak dawniej. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk sms-a. Odczytałam go i mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.
Jego treść brzmiała tak:
,, Nigdy nie odpuszczę, będę o Ciebie walczył chodźby nie wiem co się działo - Harry ''
Odpisałam mu: ,, Ja również, będziemy razem i przezwyciężymy to ''
Zbliżał się już wieczór, nie zeszłam na kolacje, zmęczona tym wszystkim wzięła szybki prysznic i położyłam się do łóżka odpływając w krainę Morfeusza.
~*~
Minął tydzień od tamtego zdarzenia. Przez ten czas pisaliśmy z chłopakiem jedynie sms-y, ewentualnie rozmawialiśmy przez telefon czy skype. Pogoda się już poprawiała, czego skutkiem był powrót do szkoły. Na zajęciach nie mogłam się na niczym skupić, cały czas myślałam o nim.
Właśnie skończyła się ostatnia lekcja i mogłam wrócić do domu, szłam chodnikiem kiedy zatrzymał mnie chłopak w kapturze i ciemnych okularach.
- Rose to ja, Niall.
- Boże Niall, tak się stęskniłam - rzuciłam się chłopakowi na szyję - Co tam u Ciebie i chłopaków?
- U mnie jest dobrze, strasznie za tobą tęsknie - westchnął. Horanek to chyba najlepszy przyjaciel jakiego mogłabym sobie wymarzyć - Wszyscy tęsknimy, Harry prawie nie wychodzi z pokoju - posmutniał - Brakuje nam Ciebie.
- Mi was też, nawet nie wiesz jak bardzo - wtuliłam się w chłopaka. Przeszliśmy się trochę, na szczęście był on tak dobrze zakryty, że fanki i papparazzi nie rozpoznali go. Minęły 2h i wróciłam do domu. Z rodzicami prawie nie rozmawialiśmy... to było przykre, ale sami to spowodowali.
- Słuchaj Rosalio wieczorem idziemy na kolecje z Bormanami, ubierz się proszę odpowiednio.
Parsknęłam śmiechem i poszłam na górę.
Teraz już na pewno nie dadzą mi spokoju z Wiliamem - pomyślałam, wzięłam w ręce swoją gitarę, usiadłam na fotelu i zaczęłam grać, dzięki tej czynności mogłam zapomnieć o wszystkim. Co ja bym dała żeby wrócić do chwil kiedy wszystko się zaczęło, czy pragnienie bycia z kimś kogo się kocha jest czymś złym? Nigdy nie zrozumiem moich rodziców.
________________________________
Cześć, jest rozdział 4.
Jednak mam wątpliwości czy jest sens w dalszym pisaniu, prawie w ogóle nie widać komentarzy i przez to nie wiem czy ktokolwiek to czyta, więc bardzo Was proszę:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dla Was to chwilka, a dla mnie znak, że komuś się podoba.
+ z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy jeśli wystąpiły :)
do następnego,
- wera xx